środa, 22 stycznia 2014

Śmiech pielgrzyma - dzień 2

Siemka.
Na termometrze mam -9 stopni, więc chcąc się rozgrzać postanowiłem napisać wspomnienia z drugiego dnia mojej "podróży". 

Następnego dnia wstaliśmy dość późno, bo około 7 rano (7 rano? I to ma być późno? - Patrząc na to, że w dalszych etapach prawie codziennie musieliśmy wstawać o 4:30- 5:00 to tak, jest to PÓŹNO!). Dobra, ale mniejsza o to, o której była pobudka. Na 9:00 musieliśmy być na Wawelu, więc wszyscy chapnęli coś na szybko, zabraliśmy swoje klamoty i udaliśmy się z nimi na... PRZYSTANEK PKP - znowu :'( . 

Na Wawelu była Msza Święta (wiem, wiem - nuuuda :P). Spora część pielgrzymkowiczów zamiast skupić się na modlitwie po prostu odeszła gdzieś, gdzie było trochę luźniej (szacun za znalezienie takiego miejsca bo na placu było z 9000 osób :P ) i zaczęła się opalać. Jedynym ciekawym momentem w czasie tej Mszy było
kazanie, a konkretnie moment kiedy biskup (nie mam pojęcia jaki, pewnie jakiś Krakowski) zaczął kłócić się z pielgrzymami z Włoch, którzy przez megafony tłumaczyli kazanie na włoski. W końcu zabronił im tłumaczyć bo, jak to on określił "zagłuszają jego własne słowa" :P.
Zna go ktoś? 

Po Mszy Świętej podzieliliśmy się na grupy (ja byłem w XIV :D) i wyruszyliśmy. Moja grupa była jedną z ostatnich, które wyruszyły, ale to nawet dobrze bo zdążyliśmy pobiec jeszcze do sklepu i kupić coś na drugie śniadanie. A... Zapomniałem wam jeszcze powiedzieć, że nie nosiliśmy ze sobą wszystkich naszych bagaży (jak niektórzy myślą), mieliśmy tylko bagaż podręczny, a resztę wrzuciliśmy na ciężarówkę i wio!
Wio!
Like a boss :D


"Capo" naszej grupy XD
Podobno pierwszy dzień jest najtrudniejszy, a dla mnie był najłatwiejszy bo jeszcze miałem zdrowe stopy. JESZCZE...
Idą nasi :D. Po koszulce Pauliny możecie się domyślić okolic, z których pochodzimy :)
Kraków, albo bał się, że zostaniemy przez kogoś pobici, albo bał się, że nasza pielgrzymka przerodzi się w jakieś rozruchy. Byliśmy pilnowani przez policję, co jakiś czas w bocznych uliczkach widziałem samochody żandarmerii wojskowej, a po wyjściu z miasta co jakiś czas przelatywał nad nami taki oto helikopter :P  :

Uwaga na fotoradar :) :

Czo ja pacze :P

Mój aparat nie nadążał 
Po przyjściu na nocleg zostaliśmy (moja grupa:D) zaproszeni przez przemiłego pana na jego działkę. Mieliśmy cały domek letniskowy (przedpokój, kuchnia, pokój) do swojej dyspozycji. Pan, u którego nocowaliśmy twierdził, że zmieści się tam najwyżej 8 osób, a my skrzyknęliśmy jeszcze parę osób i w sumie nocowało nas tam około 16 :). Szkoda, że nie widzieliście miny tego faceta. Wpuszcza on do siebie 8 osób, a wypuszcza 16 O.o . 

Tak minął pierwszy dzień marszu. Zapraszam do komentowania.

Trzymajcie się ciepło,
Pan Drewienko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz